Pasażer LOT-u to dureń?
Reklama
Już za kilka dni uruchomione zostanie połączenie Polskich Linii Lotniczych LOT z Bydgoszczy do Warszawy. Przewoźnik promuje połączenie reklamami, z których przemawia do nas cena 79 złotych (z Warszawy 99 zł) - co jest prawdą w znakomitej większości przypadków rejsów, które możemy znaleźć na lot.com.
My jednak odkryliśmy, że niewielka sprzedaż biletów na trasie z Bydgoszczy do Warszawy, lub w odwrotnym kierunku, może mieć drugie dno. Bo albo w LOT ktoś z premedytacją robi z pasażerów durni, albo enta żółta kartka dla odpowiedzialnych w firmie za internetowy system sprzedaży dawno powinna zakończyć się kartką czerwoną, nawet purpurową. O co chodzi?
Po co bydgoszczaninowi lecieć do Warszawy w jedną stronę? Po co warszawiak ma odwiedzać Kujawy i nie wracać do Warszawy? Czy większość podróżnych (o ile nie wszyscy), planując swoją podróż nie analizuje kosztów na każdym odcinku podróży? I w końcu, czy większość "szarych ludzi" w opisywanym przypadku nie wybiera w systemie podróży powrotnej?
Gdy spojrzymy na tę kwestię od drugiej strony - z Warszawy do Bydgoszczy, bilet w tym samym dniu (oba rejsy) to koszt 98 zł. Zatem bilet w dwie strony powinien kosztować 176 zł, choć tak naprawdę 144 zł - gdyż kupując dwa osobne bilety zapłacilibyśmy dwukrotnie opłatę za wystawienie biletu (32 zł), zatem na jednym bilecie od sumy 176 zł odejmujemy jedną opłatę za wystawienie biletu.
Niestety, w przypadku, gdy pasażer nie jest tak sprytny, wyszuka bilet w dwie strony. Oto, co go czeka.
8 grudnia bilet z Bydgoszczy do Warszawy to koszt 66 zł, powrotny tego dnia - 167 zł (przy podróży w jedną stronę ten bilet kosztował 98 zł). Razem: 233 zł. To nie 144 zł. Jednak to nie koniec. W momencie, gdy pasażer "kliknie" w kalendarzu 8 grudnia na rejs z Bydgoszczy do Warszawy i z powrotem, ceny ulegają magicznemy przeobrażeniu.
Bilet, który jeszcze kilka sekund wcześniej kosztował 66 zł, teraz kosztuje złotych 164. Suma: 331 zł. Na rejsy za miesiąc, za dwa, za trzy.
Dla LOT-u mamy prostą i oczywistą uwagę. Klient, który czytając plakat reklamowy dowiaduje się, że za bilet zapłaci 79 zł (150 zł w dwie strony) a w rzeczywistości nie ma możliwości znalezienia takiej ceny, wściekły opuści waszą witrynę. I nieprędko wróci, ignorując wszelkie inne działania marketingowe LOT-u. Nieprędko także uwierzy w jakąkolwiek reklamę - a przecież miewacie bardzo dobre ceny na wielu międzynarodowych kierunkach.
To, że w przypadku biletów w dwie strony wymagane jest często minimum pobytu, dla nas jest zrozumiałe. Jednak, czy także na trasie krajowej, traktowanej głównie jako trasa biznesowa? To, że bilet w dwie strony na trasie krajowej może kosztować nawet 1200 zł też rozumiemy, a nawet się cieszymy, że i na takowe bywa popyt. Nam jednak chodzi o mechanizm "kombinowania" taryfami na oczach pasażera - bardzo często takiego, który latać i korzystać z wyszukiwarek linii lotniczych dopiero się "uczy".
Nie "czepiamy" się tego, że bilet kosztuje 330 zł. Czepiamy się tego, że kupując bilet w dwie strony, jednak każdy odcinek z osobna, płacimy ponad 2 razy mniej - co jest bardzo pozytywne. Jednak dla wielu osób, w ich odczuciu, może to być odebrane jako zwyczajne oszustwo, bo oni rozpoczną proces zakupu od biletu w dwie strony, i będą "na żywo" spoglądali na zmieniające się dziwnie ceny.
A trasa bydgoska nie jest jedyną, na której tego typu przykład można przedstawić. Podobne przypadki można odkryć na trasach międzynarodowych - niekoniecznie przy powrotach tego samego dnia. I, z racji faktu, że nie jest to obligatoryjne zawsze i na każdej trasie, mamy prawo domniemać, że ktoś nawalił.
Znowu.
Bydgoska trasa póki co "bez szału"
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika jednak, że bilety na trasie Warszawa-Bydgoszcz-Warszawa sprzedają się kiepsko. Może to przejściowe - w końcu zwiększenie w czerwcu ilości rejsów na trasie do Katowic w efekcie z początku było podobne - samoloty latały puste. Dziś pięknie też nie jest, jednak ograniczenie ilości połączeń z 3 do 2 wespół z promocją połączenia (bardzo dobre ceny, podobne, jak w opisywanym przypadku) sprawiło, że bywają rejsy o bardzo wysokim współczynniku wypełnienia samolotów i Ślązacy wrócili na pokłady krajowych samolotów.My jednak odkryliśmy, że niewielka sprzedaż biletów na trasie z Bydgoszczy do Warszawy, lub w odwrotnym kierunku, może mieć drugie dno. Bo albo w LOT ktoś z premedytacją robi z pasażerów durni, albo enta żółta kartka dla odpowiedzialnych w firmie za internetowy system sprzedaży dawno powinna zakończyć się kartką czerwoną, nawet purpurową. O co chodzi?
Po co bydgoszczaninowi lecieć do Warszawy w jedną stronę? Po co warszawiak ma odwiedzać Kujawy i nie wracać do Warszawy? Czy większość podróżnych (o ile nie wszyscy), planując swoją podróż nie analizuje kosztów na każdym odcinku podróży? I w końcu, czy większość "szarych ludzi" w opisywanym przypadku nie wybiera w systemie podróży powrotnej?
I tutaj leży bilet pogrzebany
Wybierając podróż w jedną stronę, dla przykładu z Bydgoszczy do Warszawy, otrzymujemy cenę 78 zł (8.12, zarówno rejs poranny, jak i wieczorny).Gdy spojrzymy na tę kwestię od drugiej strony - z Warszawy do Bydgoszczy, bilet w tym samym dniu (oba rejsy) to koszt 98 zł. Zatem bilet w dwie strony powinien kosztować 176 zł, choć tak naprawdę 144 zł - gdyż kupując dwa osobne bilety zapłacilibyśmy dwukrotnie opłatę za wystawienie biletu (32 zł), zatem na jednym bilecie od sumy 176 zł odejmujemy jedną opłatę za wystawienie biletu.
Niestety, w przypadku, gdy pasażer nie jest tak sprytny, wyszuka bilet w dwie strony. Oto, co go czeka.
8 grudnia bilet z Bydgoszczy do Warszawy to koszt 66 zł, powrotny tego dnia - 167 zł (przy podróży w jedną stronę ten bilet kosztował 98 zł). Razem: 233 zł. To nie 144 zł. Jednak to nie koniec. W momencie, gdy pasażer "kliknie" w kalendarzu 8 grudnia na rejs z Bydgoszczy do Warszawy i z powrotem, ceny ulegają magicznemy przeobrażeniu.
Bilet, który jeszcze kilka sekund wcześniej kosztował 66 zł, teraz kosztuje złotych 164. Suma: 331 zł. Na rejsy za miesiąc, za dwa, za trzy.
Dla LOT-u mamy prostą i oczywistą uwagę. Klient, który czytając plakat reklamowy dowiaduje się, że za bilet zapłaci 79 zł (150 zł w dwie strony) a w rzeczywistości nie ma możliwości znalezienia takiej ceny, wściekły opuści waszą witrynę. I nieprędko wróci, ignorując wszelkie inne działania marketingowe LOT-u. Nieprędko także uwierzy w jakąkolwiek reklamę - a przecież miewacie bardzo dobre ceny na wielu międzynarodowych kierunkach.
To, że w przypadku biletów w dwie strony wymagane jest często minimum pobytu, dla nas jest zrozumiałe. Jednak, czy także na trasie krajowej, traktowanej głównie jako trasa biznesowa? To, że bilet w dwie strony na trasie krajowej może kosztować nawet 1200 zł też rozumiemy, a nawet się cieszymy, że i na takowe bywa popyt. Nam jednak chodzi o mechanizm "kombinowania" taryfami na oczach pasażera - bardzo często takiego, który latać i korzystać z wyszukiwarek linii lotniczych dopiero się "uczy".
Nie "czepiamy" się tego, że bilet kosztuje 330 zł. Czepiamy się tego, że kupując bilet w dwie strony, jednak każdy odcinek z osobna, płacimy ponad 2 razy mniej - co jest bardzo pozytywne. Jednak dla wielu osób, w ich odczuciu, może to być odebrane jako zwyczajne oszustwo, bo oni rozpoczną proces zakupu od biletu w dwie strony, i będą "na żywo" spoglądali na zmieniające się dziwnie ceny.
A trasa bydgoska nie jest jedyną, na której tego typu przykład można przedstawić. Podobne przypadki można odkryć na trasach międzynarodowych - niekoniecznie przy powrotach tego samego dnia. I, z racji faktu, że nie jest to obligatoryjne zawsze i na każdej trasie, mamy prawo domniemać, że ktoś nawalił.
Znowu.