Rusza najnowsza kampania reklamowa LOT-u i tym samym promocja "krajówki w mini cenach". Charakteryzować ma się ona "wrzuceniem" w system 100 tysięcy biletów w cenach od 79 zł; tak niskie ceny obowiązywać będą oczywiście tylko w przypadku zakupu biletu poprzez witrynę internetową przewoźnika.

Marketingowy zabieg rodem z LCC...

Niezaprzeczalnym jest fakt, że coś w marketingu LOT-u drgnęło i firmowanie promocji hasłem "100 tysięcy biletów", które znane jest nam z linii o nieco innym modelu, niż LOT, jest tutaj nowością. Jednak konia z rzędem temu, kto odnajdzie różnice między promowanymi mini cenami (od 79 zł) od cen niepromowanych sloganami, które wynoszą... 79 zł za odcinek w przypadku zakupu biletu w jedną stronę. I, co najistotniejsze, dostępne są w systemach rezerwacyjnych od kilkunastu dni. Promocja, która "wchodzi w życie" za chwilę, powinna się czymś odróżniać od cen biletów sprzedawanych "na co dzień". My, póki co, tej różnicy nie odnajdujemy. Przyjrzymy się jednak sposobowi promocji i działaniom marketingowym LOT-u, mającym przybliżyć pasażerów do korzystania z samolotów podczas krajowych podróży. Sprawdzimy też, jakie podjęto kroki, by trafić do "laickiego" klienta; choćby takiego, o jakim poniżej.

...bo i jest co "lansować"!

Niezaprzeczalnym jest także fakt, że tak niskich cen biletów na loty Polskimi Liniami Lotniczymi jeszcze nie było; nowa polityka cenowa przewoźnika pozytywnie zaskoczyła, choć, jak wiadomo, wiele rzeczy nadal zaskakuje, acz negatywnie.

I znowu niezaprzeczalne i bezsprzeczne jest to, że nieświadomość Polaków związana z lataniem, zwłaszcza po kraju jest ogromna. Nie dalej jak wczoraj, na pokładzie samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT usłyszałem rozmowę dwóch pasażerek o tym, że "jak to możliwe, iż na drugi koniec Europy można polecieć za 100 zł, a my po kraju lecimy za 350 zł, i jeszcze za wypisanie świstka (w domyśle: bilet) kasują nas zawsze 50 zł". Panie na żółtodziobów, czyli pionierów krajowego latania nie wyglądały, stąd nałożyłem taki nacisk na słowo "zawsze".

Promujemy się na wielu frontach

Dla tych pań bilet za kilkadziesiąt złotych ze wszystkimi opłatami, w dodatku zakupiony samodzielnie za pomocą kilku kliknięć, to rzecz poza jakimkolwiek wyobrażeniem; tym bardziej, że taryfy promoLOT "nie istnieją" w biurach LOT-u. Kolejnym plusem dla linii jest likwidacja okresu "karencji" dla najniższych taryf. Bilety za 79 zł można kupić nawet na lot tego samego dnia!

Jeszcze większym moim zdziwieniem był brak jakiejkolwiek reakcji tych pań, które ledwie skończyły swą żywą dyskusję, a o promocji w czasie lotu poinformował szczegółowo i precyzyjnie personel pokładowy. Zdanie - jedno z wielu omawiających promocję - informujące o 100 tysiącach biletów po kraju w cenie 79 zł ze wszystkimi opłatami, dostępnych na stronie LOT-u nie spotkało się z nawet najmniejszą reakcją ów pań, ani jakiegokolwiek innego pasażera.

Jedynym zaskoczonym "ponad szablonowym" zachowaniem personelu pokładowego byłem ja.

I jak zmieniać mentalność polskiego pasażera? Czy realnym jest odwrócenie trendu wyraźnie pokazującego, że LOT poprzez Internet i własną stronę internetową sprzedaję niewiele ponad 10 % biletów? I czy w interesie LOT-u jest te statystyki zmieniać?

Na pewno jest to w interesie pasażerów. Szkopuł w tym, narzędzia do sukcesu mają we własnych... palcach.