Felieton: Ona miała charakter...
Sala "widowiskowa" od zawsze pełna...
Wszyscy się z Terminalu Etiuda nabijali, mało kto darzył ten twór sympatią. Czekaliśmy na jego likwidację czy, swego czasu obiecaną, rozbudowę. Jednak czy Etiudzie nie należy się wdzięczność? Czy mamy prawo wykreślić ją skutecznie ze swoich wspomnień? Bynajmniej.
Niemalże każdy, kto kocha latanie, kto jest maniakiem tej materii, wie, że Etiuda to swoisty zalążek taniego latania w Polsce. Każdy wylot z Warszawy low-costem to pewnego rodzaju przygoda. Walka o przetrwanie, apogeum emocji, najczęściej złości - każdy pobyt tutaj to temat na osobną opowieść. Taka była Etiuda... Nasza. Jedyna. Z charakterem.
"Czarownica" - bo tak też o niej mówiono - już nigdy nie odprawi żadnego pasażera - to pewne. Za rok, najprawdopodobniej, blaszak zostanie zrównany z ziemią. Do tego czasu będzie magazynem dla budowlańców pracujących przy budowie ostatniej części nowego terminalu. Dotychczas operujący z "tymczasowego terminalu zastępczego" (jakim miała być Etiuda) przewoźnicy przenieśli się do Terminalu 1. Otrzymamy większy komfort w oczekiwaniu na samolot, piękny widok na płytę lotniska, no i - niestety - wyższe opłaty lotniskowe. Straciliśmy indywidualizm.
Głównym powodem likwidacji zastępczego terminalu był (rzekomo) komfort podróżnych - wszystko na skutek licznych skarg pasażerów. Co najmniej kilka lat za późno - jeśli mam się czepiać.
Okno na świat
Dzisiejsze pokolenie miłośników latania nie pamięta, że Etiuda ma ponad 30 lat historii - o czym wspomniałem na samym początku. Sam kilka lat temu myślałem, że jest to nowo wybudowany "cud inżynierii" - przed moim pierwszym międzynarodowym lotem odprawiłem się właśnie tutaj. W walentynki, lecąc do... Paryża. Czysty przypadek, jeśli chodzi o zbieg terminu i miasta. Ironia losu?
Ponad trzydzieści lat temu, jak dla mnie przed trzema laty, blaszany terminal, o jakim tutaj mowa, był lotniczym oknem na świat. Wówczas nie liczyły się warunki, niedogodności, złość. Liczyło się to, że można polecieć. Już w 1976 roku został odprawiony pierwszy pasażer - a z czasem było ich tylu, że po trzech latach, zakupioną w Finlandii konstrukcję, trzeba było rozbudować. Od 1979 roku terminal stał się główną halą przylotów warszawskiego Okęcia i - jako taka - służyła pasażerom aż do 1992 roku. Stwierdzono wówczas (niemalże 20 lat temu!), że hala nie spełnia podstawowych standardów portu lotniczego. Przed pięciu laty, gdy Warszawę "zaatakowały" tanie linie, zaczęła spełniać wszelkie standardy (sic!).
Żegnaj!
//www.pasazer.com/a_edit.php?lp=3638
Likwidacja Terminalu Etiuda zbiegła się z definitywnym końcem linii Centralwings. Czy należy się doszukiwać jakiegoś związku między tymi wydarzeniami? Chyba nie - przecież nasz rodzimy przewoźnik szerokim łukiem omijał Etiudę. Jednak wydarzenia te odbiły się szerokim echem w ogólnopolskich mediach. Redaktor Płuska, kończąc reportaż wyemitowany w głównym wydaniu sobotnich FAKTÓW telewizji TVN, powiedział: – Terminal Etiuda oraz polskie tanie linie lotnicze Centralwings odeszły do historii. Pasażerowie muszą sobie teraz odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie: czy jest czego żałować?
Ja szampana nie otwierałem. Nieco ironiczny i szyderczy charakter wczorajszej "imprezy pożegnalnej" wzbudzał we mnie mieszane uczucia. O Etiudzie będę myślał z sentymentem i będę - myśląc o niej - mimo wszystko się uśmiechał. Jednak fakt faktem, że uwielbiam warszawskie lotnisko za T1 i T2 - gdzie lubię przebywać w oczekiwaniu na lot. Ale przy najbliższej okazji, gdy będę na Okęciu, przespaceruję się ten kawałek, aby pożegnać Etiudę osobiście.