Gość Pasażera Pro: Thomas Reynaert (Airlines for Europe)

7 listopada 2016 08:00
Dzięki koncentracji na sprawach, które utrudniają życie wszystkim liniom lotniczym, da się pogodzić interesy prezesów m.in. Ryanaira i Lufthansy - przekonuje w rozmowie z Pasazer.com Thomas Reynaert, dyrektor zarządzający Airlines for Europe.
Reklama
Ze wszystkich problemów linii lotniczych w Europie trzy są najbardziej pilne i dotykają wszystkich - to nieefektywne zarządzanie przestrzenią powietrzną i częste strajki kontrolerów, brak skutecznych ram prawnych do negocjacji wysokości opłat lotniskowych i narodowe podatki lotnicze. Thomas Reynaert, dyrektor zarządzający organizacji Airlines for Europe (A4E), w rozmowie z Dominikiem Sipinskim z Pasazer.com podkreśla, że jego organizacja chce zmienić tę sytuację.

Reynaert podkreśla, że to właśnie wspólne interesy połączyły prezesów m.in. Lufthansy, Ryanaira, Air France-KLM, IAG i easyJeta. Według niego A4E unika wchodzenia w spory handlowe, a zajmuje się kwestiami strategicznymi, co zwiększa siłę lobbingową organizacji.

Organizacja cały czas rośnie - Reynaert podkreśla, że dotąd nie musiał szukać nowych linii członkowskich, bo te same się zgłaszają. Zaznacza jednak, że ze względów politycznych przydałoby się więcej przewoźników z Europy Środkowo-Wschodniej. Dodaje, że prowadzi konstruktywne rozmowy zarówno z LOT-em, jak i z Wizz Airem.

Thomas Reynaert jest Belgiem i weteranem brukselskiego lobbingu. Od marca 2016 r. jest dyrektorem zarządzającym nowo powołanej A4E. Wcześniej pracował m.in. dla United Technologies Corporation (wtedy właściciela m.in. fabryki helikopterów Sikorsky) i Lucenta (dziś to Alcatel-Lucent).

Pasazer.com: Interesy linii lotniczych są niezwykle szerokie i wszystkich naraz nie da się promować. Na jakich najważniejszych obszarach skupia się lobbing Airlines for Europe w Brukseli?

Thomas Reynaert: Naszym głównym zadaniem jest zajmowanie się sprawami, które mają wpływ na bieżące wyniki finansowe i operacyjne linii - to odróżnia nas od innych organizacji. Oczywiście, jest wiele spraw, które nas martwią, ale koncentrujemy się na trzech. Pierwsza z nich to stworzenie bardziej wydajnej europejskiej przestrzeni powietrznej, co obejmuje też minimalizację utrudnień spowodowanych strajkami kontrolerów ruchu lotniczego. Druga sprawa to ustanowienie precyzyjnych ram do negocjowania opłat lotniskowych. Chcielibyśmy, by zostały one obniżone, ale najważniejsze jest posiadanie procedury rozmów z lotniskami. I wreszcie chcemy też coś zrobić z narodowymi podatkami lotniczymi. W tym zakresie rozmawiamy z poszczególnymi krajami, bo Unia Europejska ma ograniczone możliwości w obszarze polityki podatkowej. Dlatego o ile dwie pierwsze kwestie poruszamy głównie na forum brukselskim, to z trzecią musimy działać lokalnie.


Pasazer.com: Unijne przepisy i w ogóle działania Brukseli często są uważane, zwłaszcza w ostatnim czasie, ze niepotrzebny bełkot prawny. Wielu krytyków ocenia je jako utrudnienia dla działalności biznesowej. Czy potrzebne jest wspólne prawodawstwo?

Thomas Reynaert: My podeszliśmy do tej kwestii inaczej niż pozostałe organizacje. Razem z naszymi liniami członkowskimi zidentyfikowaliśmy konkretne operacyjne i biznesowe wyzwania, a potem spojrzeliśmy, jak możemy w tym zakresie działać w Brukseli. Nie wszystko, czym się zajmujemy, to prawo unijne - mamy do czynienia z wieloma aktorami. Na przykład opłaty lotniskowe są regulowane przez unijną dyrektywę, która - według nas - nie działa. Dlatego chcemy pracować z Komisją Europejską i uzyskać jej wsparcie. Unia może odegrać tu pozytywną rolę. W przypadku zarządzania przestrzenią powietrzną jest nieco inaczej. Unia nie ma gotowych ram prawnych, to narodowe przepisy określają np. minimalny poziom usług w przypadku strajku. Staramy się więc, aby istniejące narodowe przepisy były egzekwowane, a nie, tak jak często teraz, całkowicie ignorowane. Podatki lotnicze to sprawa czysto narodowa. Zatem nasze podejście polega na rozpoczęciu od identyfikacji problemu, a potem działaniu tam gdzie jest to najskuteczniejsze. Nie koncentrujemy się tylko na prawie unijnym.

Pasazer.com: Liniami założycielskimi Airlines for Europe była wielka piątka - Ryanair, easyJet, Lufthansa, Air France-KLM i IAG. Teraz członków jest oczywiście więcej. Jednak ta piątka wciąż ma najwięcej do powiedzenia. Jak można zebrać w jednym pomieszczeniu Michaela O'Leary'ego, Carstena Spohra oraz resztę prezesów i doprowadzić do tego, że razem pracują, a nie walczą z sobą?

Thomas Reynaert: Muszę przyznać, że oni zebrali się zanim ja rozpocząłem pracę w A4E w marcu. Nie byłem zaangażowany w powoływanie organizacji, tylko budowanie struktur. Ale nasza podstawowa zasada jest taka, że zajmujemy się tym, co dotyczy wszystkich linii. Te trzy sprawy, o których mówiłem wcześniej, utrudniają życie tak samo dużym i małym liniom, tradycyjnym, niskokosztowym, czarterowym, cargo. Dopóki trzymamy się wspólnych spraw i wiemy od początku, że wszyscy są zgodni - to organizacja działa. Dzięki wspólnym interesom mamy też większe szanse na skuteczny lobbing.

Pasazer.com: Czy w związku z tym są sprawy, których A4E nie poruszy? Czy są tematy, o których nie mówi się na spotkaniach prezesów?

Thomas Reynaert: Są sprawy, którymi się nie zajmujemy, bo mamy poczucie, że brakuje wspólnego stanowiska. Jednym z nich są relacje zewnętrzne, w tym szczególnie z przewoźnikami z Zatoki Perskiej. Nasi członkowie mają różne historie dotyczące tych linii. Poszczególni członkowie zapewne zajmują się tą kwestią, ale jako A4E nie podejmiemy jej. Drugą sprawą, o której rozmawiamy, ale w której nie ma porozumienia jest dialog społeczny. Na razie nie mamy stanowiska, czy A4E powinno brać udział jako strona w rozmowach z pracownikami. Nasi członkowie mają do tego różne podejścia. Ale to nie znaczy, że wraz z rozwojem A4E dynamika organizacji się nie zmieni i w przyszłości nie zajmiemy się tymi sprawami. Ale na razie istniejemy niecały rok i cały czas budujemy organizację. Nowi członkowie zawsze oznaczają zmianę podejścia.

Pasazer.com: Linie takie jak Ryanair i Lufthansa mają oczywiście zupełnie inny model biznesowy, ale często wchodzą też w konkretne konflikty, jak np. w przypadku zniżek dla Ryanaira na lotnisku we Frankfurcie. Co robicie, aby te codzienne spory operacyjne nie utrudniały współpracy w kwestiach strategicznych?

Thomas Reynaert: To bardzo dobre pytanie, ale trzeba rozróżnić kwestie handlowe i mandat organizacji takiej jak A4E. Oczywiście, wszyscy nasi członkowie to konkurenci. Wiedzieli o tym, gdy dołączali do organizacji. A4E nie zajmuje się bitwami handlowymi, które w tym biznesie są czymś normalnym. Dopóki linie, nie tylko te duże, widzą wartość w A4E, dopóty pewnie w niej zostaną. Nie zostaliśmy powołani, bo rozstrzygać spory między przewoźnikami, tylko by skutecznie walczyć o wspólne interesy.

Pasazer.com: Powołanie A4E zbiegło się w czasie z ogłoszeniem unijnej strategii lotniczej. Jaka jest wasza opinia na temat tego dokumentu?

Thomas Reynaert: To na pewno szczęśliwe, że A4E wystartowała chwilę po ogłoszeniu strategii. Podoba nam się ten dokument. To był najwyższy czas, by Komisja stworzyła taki dokument i w ten sposób poddała wiele dotąd pomijanych tematów pod dyskusję. Jednak diabeł, jak zawsze, tkwi w szczegółach. Przede wszystkim nie sądzę, żeby udało się wprowadzić w życie wszystkie założenia strategii, bo to bardzo ambitny dokument, co nam się podoba. Podeszliśmy do niego pragmatycznie. Wyszukaliśmy w strategii te działania, które mogą mieć bezpośredni wpływ na rentowność operacji lotniczych. Nasze trzy priorytety są uwzględnione w strategii. Jesteśmy pozytywnie nastawieni do dokumentu i wciąż się do niego odnosimy, ale w pierwszej kolejności zajmiemy się tymi zadaniami, które mają dla nas najwięcej sensu.

Pasazer.com: Sam pan wspomina, że pewnie nie wszystkie założenia strategii da się zrealizować. Gdyby miał pan magiczną moc wybrania tego, co na pewno się ziści, co by to było?

Thomas Reynaert: Na pewno bardziej efektywne zarządzanie przestrzenią powietrzną i przegląd dyrektywy dotyczącej opłat lotniskowych.

Pasazer.com: A4E jest w fazie szybkiego wzrostu. Macie już 11 członków. Dołącza też coraz więcej średnich linii - jak choćby niedawno airBaltic i Icelandair. Czy i gdzie szukacie nowych członków?

Thomas Reynaert: "Szukanie nowych linii członkowskich" to nieco zabawne stwierdzenie, bo my mamy luksusową pozycję najważniejszej organizacji w branży. Europejskie Stowarzyszenie Linii Niskokosztowych (ELFAA) od 1 września w praktyce przestało działać, a aktywność Stowarzyszenia Europejskich Linii Lotniczych (AEA) jest coraz skromniejsza. Linie, które wycofują się z tych dwóch stowarzyszeń, szukają nowego domu. Nie wszystkie pewnie dołączą do A4E, ale wiele z nich jest zainteresowanych. Dlatego na razie mamy szczęście, że to nie my musimy szukać nowych członków. Kryteria członkostwa są proste - linia musi mieć unijny certyfikat AOC i latać w Europie, ale inne rzeczy, np. typ przewoźnika, nie mają znaczenia. Z regionalnego i politycznego punktu widzenia dobrze byłoby, żebyśmy mieli nowe linie członkowskie z Europy Środkowo-Wschodniej. Państwa Grupy Wyszehradzkiej mają ważną rolę polityczną w Brukseli, dlatego zawsze dobrze mieć członków z tego regionu.

Pasazer.com: A jeśli zapytam konkretnie o Wizz Aira i LOT?

Thomas Reynaert: Rozmawiamy z nimi, bardzo konstruktywnie. Ale to ich decyzja, kiedy chcą dołączyć. Drzwi są otwarte, warunki członkostwa jasne i oni myślą o dołączeniu.

Pasazer.com: Do tej pory członkowie A4E to w większości duże, rentowne, prywatne linie lotnicze. Ale w miarę wzrostu liczby członków coraz więcej z nich będzie nieefektywnymi, słabo zarządzanymi, często upolitycznionymi spółkami. Czy nie obawia się pan, że to sparaliżuje rozwój, że staniecie się kolejną AEA - organizacją zbyt zróżnicowaną, żeby skutecznie działać?

Thomas Reynaert: To bardzo dobre pytanie, ale według mnie to kwestia zarządzania organizacją. Ja i mój zespół musimy dbać o skuteczność A4E i według mnie nie jest tu ważne, jak zarządzane są nasze linie członkowskie. Mamy pewne zasady, nie chcę, by to brzmiało biurokratycznie, ale wiemy jak mamy działać. Jesteśmy znacznie głośniejsi i bardziej przebojowi niż inne organizacje. Wiele osób mówi o nas, że "zaburzyliśmy sytuację", jakby to było coś złego. Sami uważamy, że jesteśmy organizacją innowacyjną - mamy bezpośredni styl w rozmowach z mediami, urzędnikami i politykami, a do tego jesteśmy bardzo kompetentni. Wydaje mi się, że nasi rozmówcy to doceniają. Według mnie nasz sposób działania jest jednym z powodów, dla których linie lotnicze tak chętnie do nas dołączają.

fot. Airlines for Europe
rozmawiał Dominik Sipinski

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy