LOT: Seul słabo połączony w regionie
LOT od 17 października poleci bezpośrednio z Warszawy do Seulu - przewoźnik zapowiada walkę o pasażerów z regionu. Rozkład jest w miarę dobrze dopasowany dla podróżnych z Pragi i Budapesztu, a od listopada także Wilna, ale fatalnie dla m.in. osób z Rumunii, Ukrainy czy Łotwy.
Reklama
Ogłaszając uruchomienie sprzedaży biletów do Seulu, LOT podkreślał, że to połączenie nie tylko dla Polaków, ale również dla pasażerów z innych krajów w regionie.
- Jednym z największych atutów bezpośredniego połączenia do Seulu jest maksymalnie krótki czas podróży nie tylko z Polski, ale także z innych krajów tego regionu - informował przewoźnik w komunikacie prasowym. - Rocznie na trasie Polska - Korea Południowa podróżuje około 30 tys. osób, a z całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej ponad 350 tys.
Jedyna konkurencja LOT-u w regionie to rejsy Czech Airlines i Korean Air z Pragi. Jak wynika z danych OAG Schedules Analyser, czeski przewoźnik lata cztery razy w tygodniu samolotem airbus A330-300, łącznie oferując 1,1 tys. miejsc tygodniowo w jedną stronę. Korean Air obsługuje tę trasę z taką samą częstotliwością, ale większym boeingiem 777, oferując prawie 1,2 tys. miejsc. LOT zaproponuje od 17 października znacznie mniej, bo tylko 756 miejsc tygodniowo.
Poza tym stolica Korei ma bezpośrednie połączenie w Europie z Helsinkami, Frankfurtem, Monachium, Wiedniem, Zurychem, Mediolanem-Malpensą, Rzymem-Fiumicino, Paryżem-CDG, Londynem-Heathrow, Amsterdamem i Madrytem.
Konkurencja jest więc spora, ale przewaga LOT-u to dobre położenie geograficzne Warszawy po drodze z Europy do Seulu i rozbudowana oferta dowozowa z lotnisk w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.
Niestety, rozkład lotów do Seulu nie pozwala w pełni wykorzystać tych przewag. Spośród lotnisk w regionie jedynie pasażerowie z Budapesztu i Pragi i będą mogli w miarę komfortowo przesiąść się w Warszawie.
Za pomocą danych OAG Schedules Analyser sprawdziliśmy możliwości przesiadki w Warszawie na rejsy LOT-u do Seulu. Przyjęliśmy minimalny czas na przesiadkę równy 40 min - tak zakłada samo lotnisko. Za granicę bardzo komfortowej przesiadki uznaliśmy przylot do Warszawy maksymalnie 2 godz. przed wylotem, a za maksymalny dopuszczalny czas oczekiwania - 3,5 godziny przed wylotem. Analogiczne ramy czasowe obowiązują po przylocie.
Wyloty z Warszawy zaplanowano na godz. 14:40. Zgodnie z tym rejs dowożący musi lądować w Warszawie najpóźniej o 14:05.
Na idealne przesiadki w drodze do Seulu mogą liczyć pasażerowie z Wilna, Pragi i Budapesztu, a także spoza regionu z Londynu-Heathrow. Wszystkie te loty lądują na Lotnisku Chopina między 13:30 a 14:00, co umożliwia przejście w zasadzie wprost do Dreamlinera.
W miarę wygodne są też przesiadki dla pasażerów z Amsterdamu, Brukseli, Dusseldorfu, Frankfurtu, Gdańska, Genewy, Hamburga, Kopenhagi, Krakowa, Luksemburga, Mediolanu, Paryża, Wrocławia i Zurychu - loty te lądują między 12:00 a 13:00, co oznacza maksymalnie 2,5 godz. oczekiwania. Jednak warto zwrócić uwagę, że w tej fali znajduje się większość europejskich hubów, które albo mają bezpośrednie połączenie z Seulem, albo bogatą ofertę przesiadkową. Dlatego dla tych podróżnych 2,5 godz. oczekiwania w Warszawie może nie być atrakcyjne.
Jednak najciekawsze - i najmniej korzystne dla LOT-u - jest to, jakich tras w tym zestawieniu zabrakło. Przed 11:00, czyli zdecydowanie zbyt wcześnie, by mówić o komfortowej przesiadce, do Warszawy przylatują samoloty m.in. z Koszyc, Palangi, Bukaresztu, Sofii, Wiednia i innych (poza Gdańskiem, Krakowem i Wrocławiem) polskich lotnisk. Z kolei po 14:05, a zatem zbyt późno, by zdążyć na rejs do Seulu, na Lotnisku Chopina zjawiają się podróżni m.in. z Rygi, Mińska, Zagrzebia, Klużu-Napoki, Kijowa, Kiszyniowa, Lwowa, Odessy, Belgradu, Charkowa i Lublany.
Wyraźnie widać zatem, że większość samolotów z kierunków środkowo- i wschodnioeuropejskich, na których LOT mógłby zdobyć istotną przewagę konkurencyjną, dociera do Warszawy po odlocie samolotu do Seulu. To oznacza nie tylko niewygodną i długą przesiadkę, ale też konieczność noclegu w Polsce w oczekiwaniu na odlot. Trudno taką ofertę nazwać zachęcającą. Choć dla niektórych z tych miast połączenie przez Warszawę wciąż jest najwygodniejszym, lepszy rozkład mógłby wygenerować znacznie większy ruch.
Jeszcze gorzej jest w przypadku powrotu z Seulu. Lądowanie w Warszawie zaplanowano na 15:50. To w sam raz, by pasażerowie przesiedli się na popołudniową falę odlotów między 16:30 a 17:30. Problem w tym, że w tej fali są jedynie loty krajowe i zachodnioeuropejskie (m.in. Sztokholm, Bruksela, Amsterdam i Mediolan). Samolot do Wilna, doskonale połączonego przed wylotem do Seulu, startuje o 16:10, a więc dosłownie kilkanaście minut za wcześnie. Trzeba jednak nadmienić, że akurat połączenia do stolicy Litwy znacznie poprawią się od listopada, gdy zmieni się rozkład lotów do Seul i lądowanie będzie miało miejsce o 15:25.
W miarę dogodnie połączone są Budapeszt i Praga - samoloty do tych miast startują z Warszawy między 18:30 a 19:00, a zatem ok. 3 godz. po lądowaniu maszyny z Seulu.
Jednak poza Budapesztem, Pragą i Wilnem, pozostałe miasta środkowoeuropejskie są fatalnie połączone pod względem przesiadek z Seulu. Rejsy do wszystkich z nich (z wyjątkiem miast na Kaukazie) startują przed 16:00, co oznacza, że pasażerowie muszą spędzić noc w Warszawie oczekując na przesiadkę.
Rozkład jest więc daleki od ideału - mamy nadzieję, że w miarę szybko LOT dopasuje godziny lotów europejskich na kluczowych kierunkach regionalnych do połączeń do Seulu. Choć Praga i Budapeszt to najważniejsze regionalne rynki, to pierwsze z tych miast ma już bezpośrednie loty do Korei, a z Węgier lata za to Air China. Dlatego LOT musi zdobyć pasażerów z bardziej niszowych kierunków m.in. na Ukrainie, w Rumunii, Mołdawii i krajach bałtyckich, w których od kilku miesięcy szuka dla siebie szansy.
grafiki Dominik Sipinski
dane OAG Schedules Analyser