Nowa strategia LOT-u do czerwca
Na przełomie maja i czerwca nowy prezes LOT-u przedstawi zaktualizowaną strategię rozwoju linii - zapowiedział podczas posiedzenia sejmowej komisji wiceminister skarbu Filip Grzegorczyk. Prawdopodobne jest ograniczenie planów w stosunku do zeszłorocznych zapowiedzi.
Reklama
Podczas posiedzenia sejmowej komisji skarbu państwa posłowie przepytywali podsekretarza stanu w MSP odpowiedzialnego za LOT Filipa Grzegorczyka oraz prezesa linii Rafała Milczarskiego.
- Sytuacja LOT-u jest trudna, ale nie krytyczna. Dzięki zmianom w zarządzie oraz dobremu nadzorowi właścicielskiemu widać już pierwsze symptomy poprawy - podkreślił Grzegorczyk.
Milczarski dodał, że kondycja spółki jest "do zarządzenia". Niezbędna jest jednak weryfikacja strategii opracowanej przez dwóch poprzednich szefów linii. Ministerstwo Skarbu Państwa dało na to czas nowemu zarządowi linii do przełomu maja i czerwca.
- My tę strategię zaraz po przedstawieniu nam będziemy bardzo dokładnie weryfikować. Na pewno musimy z góry odrzucić wielkomocarstwowość. Sytuację w Locie należy najpierw ustabilizować, a potem zbudować stabilny wzrost. Ze zbyt szybkiego wzrostu nie wynika nic poza upadłością likwidacyjną - przestrzegł Grzegorczyk.
Obecna strategia została opracowana w ubiegłym roku. W czerwcu 2015 r. prezes Sebastian Mikosz przedstawił ogólne założenia planu, który zakładał podwojenie wielkości linii (zarówno pod względem liczby pasażerów, jak i floty) do 2020 r. Strategię dopracował p.o. prezesa Marcin Celejewski. W grudniu zeszłego roku przyjęła ją rada nadzorcza przewoźnika.
Zapowiedzi Grzegorczyka wskazują, że należy się spodziewać ograniczenia planów. Milczarski podkreślił, że strategia musi przywrócić spółce rentowność. To proces na lata.
- Do LOT-u już nikt nie może dopłacić z państwowych pieniędzy. Mamy ostatnie życie - albo zbudujemy wielką firmę, albo będzie "game over". Sytuacja LOT-u pozostanie wrażliwa nie tylko w tym, ale także w następnych latach, bo jeśli linia będzie źle zarządzana, to może się przewrócić w każdej chwili - podkreślił prezes LOT-u.
Z jego wypowiedzi wynika, że ważnym obszarem w nowej strategii będzie zarządzanie przychodami. Milczarski zwrócił uwagę, że do tej pory LOT był bardzo zacofany pod tym względem wobec konkurentów. Gdy inne linie inwestowały w zaawansowane systemy komputerowe, polski przewoźnik - zdaniem Milczarskiego - zarządzał przychodami "niemal ręcznie". Prezes LOT-u zaznaczył, że w tym obszarze planuje zwiększać zatrudnienie.
Milczarski zaznaczył też, że konieczna jest zmiana kultury korporacyjnej spółki. Pracownicy LOT-u muszą przestawić się z myślenia "administracyjnego" na "biznesowe" i mieć świadomość, że każda ich akcja może powodować konkretne skutki finansowe.
- Wywodzę się z prywatnego sektora kolejowego, więc jestem przyzwyczajony do sytuacji, że nie ma kto do mnie dopłacać. Efektywność kosztową mam niemal we krwi - podkreślił Milczarski.
Nowy prezes LOT-u wyraził sceptycyzm wobec prywatyzacji spółki.
- W naszej ocenie jest zbyt wcześnie na prywatyzację, bo spółka nie przedstawia takiej wartości, jaką mogłaby mieć. Ale cały czas szukamy partnera strategicznego, bo on może nam mocno pomóc w rozwoju - dodał Milczarski.
Wtórował mu Grzegorczyk, który podkreślił, że MSP nie planuje sprzedawać LOT-u. Resort rozważa jednak zbycie mniejszościowego pakietu akcji, co pozwoli na pozyskanie kapitału przy równoczesnym zachowaniu kontroli nad spółką. Grzegorczyk przyznał jednak, że znalezienie inwestora na takich warunkach nie będzie łatwe.
Prezes LOT-u i wiceminister skarbu państwa zgodzili się, że w dużym stopniu winę za trudną sytuację spółki ponoszą zarządu z poprzednich kilku lat. Powoływali się na wyniki kontroli NIK, który stwierdził m.in., że w latach 2009-2012 restrukturyzacja była prowadzona bardzo źle, a m.in. ze względu na skrajnie niekorzystne kontrakty paliwowe LOT znalazł się na krawędzi bankructwa.
Milczarski podkreślił jednak, że zarząd LOT-u nie zrezygnuje z zawierania długoterminowych kontraktów paliwowych, bo mogą być one bardzo opłacalne. Jednak muszą one być zawierane w odpowiedni sposób i nie być "spekulacją".
fot. Piotr Bożyk, Dominik Sipinski