Recenzja: Etihad Premium Lounge w Abu Zabi

Wnętrza poczekalni robią świetne wrażenie. Jest ona nie tylko bardzo przestronna i jasna, ale także atrakcyjnie urządzona. W jej centralnej części znajduje się długi bar, przy którym można zamówić dowolnego drinka (dostępny jest ogromny wybór gatunkowych alkoholi). Bar oddziela również strefę jadalną od wypoczynkowej.

Przestrzeń wypoczynkowa została podzielona na wiele mniejszych, zróżnicowanych stylistycznie stref, w których dominują fotele, sofy i kanapy. Liczba miejsc siedzących w poczekalni jest ogromna, dzięki czemu łatwo można znaleźć tu nieco ciszy i prywatności. Dla pasażerów klasy pierwszej tymczasowo wyodrębniono osobną część salonu utrzymaną w podobnym stylu.

Uwagę zwracają starannie zaprojektowane elementy dekoracyjne i wykończenia nadające wnętrzom oryginalnego charakteru.

Szczególnie atrakcyjnym elementem oferty Premium Lounge jest Six Senses Spa. Pasażerowie klasy pierwszej i biznes mogą bezpłatnie skorzystać w trakcie pobytu w poczekalni z jednego z kilku 15-minutowych zabiegów relaksacyjnych. Do wyboru są m.in. masaż stóp, dłoni, twarzy, pleców oraz odprężający oczy. Zaraz po wejściu do poczekalni można zamówić wybrany zabieg na dogodną dla siebie porę lub skorzystać z oferty dostępnej od ręki (w zależności od liczby chętnych). Zabiegi odbywają się w specjalnie urządzonych pokojach, w których panuje przyjemne, relaksująca atmosfera. Przed skorzystaniem z oferty masaży można wziąć gorący prysznic w jednej z kilku dostępnych łazienek (wyposażonych we wszystkie niezbędne kosmetyki).

Oprócz tego goście mogą udać się do mieszczącego się obok spa Style & Shave Salon, w którym można skorzystać z usług profesjonalnych fryzjerów i kosmetyczek. Oferta salonu jest płatna dla pasażerów klasy biznes (ceny poszczególnych zabiegów wynoszą od 10 do 45 USD), zaś podróżujący w pierwszej klasie mogą bezpłatnie wybrać jeden z dostępnych zabiegów.

Mocną stroną poczekalni Etihad Airways jest jej rozbudowana oferta kulinarna.

Część restauracyjna (wspólna dla pasażerów obu klas) zajmuje sporą powierzchnię i posiada kilkadziesiąt dwuosobowych stolików. Znajduje się tu osobny bar oraz kilka bufetów. Kelnerzy bardzo sprawnie zbierają zamówienia na drinki, chętnie także doradzają w kwestii wyboru wina czy innych napojów. Przy osobnych stanowiskach parzona jest kawa i herbata.

Menu w salonie jest imponujące. Goście mogą skorzystać z bufetu z kilkunastoma ciepłymi daniami wśród których dominują specjały kuchni arabskiej i azjatyckiej.

Oprócz tego można wybrać coś z niezliczonej ilości przekąsek dostępnych w kilku bufetach rozmieszczonych w Premium Lounge.

Są tam zarówno proste, arabskie meze, liczne sałatki, gatunkowe sery, kanapki, jak i dania pochodzące z różnych stron świata.

Przy każdym bufecie dostępne są lodówki z bogatym wyborem napojów chłodzących.

Wśród przekąsek nie mogło oczywiście zabraknąć sushi.

Nie mniejszy jest wybór deserów: owoców, tortów, ciasteczek, wyszukanych musów i puddingów. Wszystkie potrawy i przekąski serwowane w Premium Lounge wyglądały apetycznie, a obsługa na bieżąco sprawdzała, czy niczego nie zabrakło w bufetach.

W salonie można także skorzystać z centrum biznesowego wyposażonego w komputery stacjonarne i urządzenia wielofunkcyjne, a także stanowisk concierge, przy których personel Etihad Airways pomaga w sprawach związanych z rezerwacjami. W całej poczekalni jest dostęp do szybkiego, bezprzewodowego internetu.

Etihad Premium Lounge sprawia doskonałe wrażenie. To przestronna, nowoczesna poczekalnia dla pasażerów podróżujących w klasach premium na najwyższym poziomie. Jej wnętrza są gustownie i funkcjonalnie urządzone. Salon oferuje znakomity wybór ciepłych i zimnych przekąsek bardzo dobrej jakości, bar z szerokim wyborem gatunkowych alkoholi oraz profesjonalną, uprzejmą i chętną do pomocy obsługę. Świetnym uzupełnieniem tej oferty są zabiegi w Six Senses Spa, z których bezpłatnie może skorzystać każdy gość salonu. Dzięki temu pobyt w Etihad Premium Lounge gwarantuje wysoki komfort wypoczynku i zapewnia relaksującą atmosferę przed długim lotem.

fot. Marek Stus