Jest śledztwo w sprawie cyberataku na LOT
Prokuratura okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie cyberataku na LOT. 21 czerwca z uwagi na to, że przewoźnik nie mógł prawidłowo wypełniać planów lotów, utrudnienia dotknęły 1,4 tys. pasażerów.
Reklama
Prokuratura wszczęła śledztwo po tym, jak LOT dostarczył jej w ubiegły piątek (7.8) przygotowany przez niezależną firmę raport na temat tego wydarzenia. Wynika z niego, że problemy z systemem informatycznym były wynikiem przestępstwa - wbrew temu, co wcześniej twierdziły niektóre media, które podawały, że nie doszło do ataku, a jedynie do błędu ludzkiego w Locie.
LOT w przesłanym PAP-owi oświadczeniu przyznaje, że wykrycie sprawcy ataku będzie bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. Przewoźnik podkreśla jednak, że jego obowiązkiem jest zgłoszenie sprawy do prokuratury.
Prokuratura będzie prowadziła śledztwo w sprawie ataku z artykułu 269 Kodeksu Karnego. Przewiduje on karę do pięciu lat więzienia dla osób umyślnie zakłócających pracę systemu komputerowego lub teleinformatycznego.
Raport zamówiony przez LOT wskazał także na drobne luki w systemie informatycznym przewoźnika. W związku z nimi - jak dowiedział się Pasazer.com - rezygnację z pracy złożył szef działu IT LOT-u. Nie został on jednak zwolniony, a jedynie zachował się honorowo i wziął na siebie odpowiedzialność - ustaliliśmy w naszych źródłach w spółce.
Jak tłumaczą nasi informatorzy, ujawnione przez raport luki w systemie IT LOT-u są bardzo niewielkie i nie były przyczyną awarii. Były to jednak furtki, które atakujący mogli wykorzystać. Najprawdopodobniej doszło do ataku typu DDOS - czyli umyślnego przeładowania serwerów powtarzającymi się zapytaniami. Tego typu ataki nie mają na celu wykradzenie danych, a jedynie paraliż danego systemu.