Za sterami: Symulator B747 British Airways
Kto z pasażerów nigdy nie zastanawiał się, jak wygląda praca pilota? Jak to jest sterować tak wielką maszyną? Redaktor Pasazer.com mógł się o tym przekonać osobiście i to w nie byle jakim miejscu. Zapraszamy do symulatora boeinga B747-400 linii British Airways.
Reklama
Symulator mieliśmy okazję odwiedzić w rozbudowanym centrum szkoleniowym British Airways Flight Training Center Cranebank.
Cranebank składa się z ośmiu budynków, w których znajdują się symulatory lotnicze, techniczne, sale wykładowe i konferencyjne, biura, stołówka oraz kompleks pożarniczy.
W Cranebank każdy może spróbować swoich sił. Dostępne są pakiety jedno- lub trzygodzinne. Obsługą klientów spoza BA zajmuje się dział Flight Simulator Experiences. Ceny za godzinę lotu na symulatorze wynoszą od ok. 2270 zł (za B737 i B767) do 2550 zł (za B747 i B777), natomiast trzygodzinne pakiety kosztują od ok. 6800 zł (za B737 i B767) do 7650 zł (za B747 i B777).
Przed rozpoczęciem sesji przechodzimy briefing, podczas którego zapoznajemy się z podstawowymi pojęciami. Dowiadujemy się, dzięki czemu samolot lata, jak powstaje siła nośna, jak działają skrzydła, klapy i stery. Instruktorzy zwracają uwagę na to, co jest najważniejsze w trakcie lotu.
Naszym opiekunem i przewodnikiem jest Andy Club, w przeszłości latający jako steward i szef pokładu na boeingach B767, B747 i B777, a obecnie członek wsparcia i obsługi technicznej w Cranebank.
W sali wykładowej zapoznajemy się także z wyposażeniem ratunkowym na pokładzie każdej maszyny. Możemy zobaczyć, czego używa się na przykład podczas pożaru na pokładzie...
... czy podczas wodowania maszyny.
Wędrując do symulatorów B747 mijamy po drodze symulatory B777-200, które są obecnie w fazie demontażu i zostaną przeniesione do nowego budynku British Airways Flight Training.
Przechodzimy także obok ostatniego symulatora B737-400. British Airways w październiku wycofają ostatnie boeingi tego typu, a symulator zostanie sprzedany do jednej z linii, które jeszcze używają tych maszyn.
W końcu docieramy do czekającego już na nas symulatora. W londyńskim centrum szkolenia British Flight Training Center do dyspozycji pilotów jest aż 14 urządzeń. Szkolą się tu piloci przede wszystkim z British Airways, ale zdarzają się grupy z całego świata. Cena takiego symulatora to ok. 18 milionów euro.
Są to symulatory typu "full motion", czyli oddające wrażenie poruszania się samolotu. Można w nim zasymulować praktycznie każdą sytuację: boczny wiatr, lądowanie bez silników czy pożar w kokpicie.
My siadamy za sterami symulatora jednej z największych maszyn na świecie - boeinga B747-400. British Airways posiada miano największego użytkownika tego typu samolotów na świecie. Pierwszy Jumbo jet trafił do przewoźnika (ówczesnego BOAC) w kwietniu 1970 r., a przez flotę przewinęło się łącznie 101 takich maszyn. Obecnie British posiada we flocie 43 boeingi B747-400.
Redaktor Pasazer.com Piotr Bożyk zostaje kapitanem pierwszego "rejsu". Włącza silniki, światła, a jego pierwszym zadaniem jest wzbić samolot w powietrze. Startuje z lotniska Heathrow z pasa 27L. Oprogramowanie symulatora zawiera prawie wszystkie większe porty lotnicze na całym świecie, więc jest z czego wybierać.
Przed starem otrzymujemy ostatnie wskazówki, a także sugestie, jak należy hamować i utrzymać samolot w centralnej osi pasa.
Start wydaje się być prosty - klapy (zwiększające siłą nośną uchylne części skrzydła) na poziom 10, a przepustnica na 90 proc. mocy. Pierwszy oficer pilnuje prędkości, po przekroczeniu 140 węzłów słyszymy słynne V1 (to określenie prędkości, powyżej której nie można już przerwać startu), a następnie "rotate" - "unieś dziób". Kapitan unosi dziób na 20 stopni. Lecimy! Pierwszy oficer chowa podwozie.
Lecimy bez autopilota. By móc operować wolantem, trzeba dysponować niemałą siłą. Utrzymanie prędkości, kursu i wysokości to wcale nie takie banalne zadanie.
Na pokładzie wraz z nami "leci" prawdziwy, doświadczony pilot. Marc Krolikowski, pilot linii lotniczych Condor, udziela fachowych porad, a czasem zapewnia nam dodatkowe atrakcje, np. turbulencje.
Cranebank składa się z ośmiu budynków, w których znajdują się symulatory lotnicze, techniczne, sale wykładowe i konferencyjne, biura, stołówka oraz kompleks pożarniczy.
W Cranebank każdy może spróbować swoich sił. Dostępne są pakiety jedno- lub trzygodzinne. Obsługą klientów spoza BA zajmuje się dział Flight Simulator Experiences. Ceny za godzinę lotu na symulatorze wynoszą od ok. 2270 zł (za B737 i B767) do 2550 zł (za B747 i B777), natomiast trzygodzinne pakiety kosztują od ok. 6800 zł (za B737 i B767) do 7650 zł (za B747 i B777).
Przed rozpoczęciem sesji przechodzimy briefing, podczas którego zapoznajemy się z podstawowymi pojęciami. Dowiadujemy się, dzięki czemu samolot lata, jak powstaje siła nośna, jak działają skrzydła, klapy i stery. Instruktorzy zwracają uwagę na to, co jest najważniejsze w trakcie lotu.
Naszym opiekunem i przewodnikiem jest Andy Club, w przeszłości latający jako steward i szef pokładu na boeingach B767, B747 i B777, a obecnie członek wsparcia i obsługi technicznej w Cranebank.
W sali wykładowej zapoznajemy się także z wyposażeniem ratunkowym na pokładzie każdej maszyny. Możemy zobaczyć, czego używa się na przykład podczas pożaru na pokładzie...
... czy podczas wodowania maszyny.
Wędrując do symulatorów B747 mijamy po drodze symulatory B777-200, które są obecnie w fazie demontażu i zostaną przeniesione do nowego budynku British Airways Flight Training.
Przechodzimy także obok ostatniego symulatora B737-400. British Airways w październiku wycofają ostatnie boeingi tego typu, a symulator zostanie sprzedany do jednej z linii, które jeszcze używają tych maszyn.
W końcu docieramy do czekającego już na nas symulatora. W londyńskim centrum szkolenia British Flight Training Center do dyspozycji pilotów jest aż 14 urządzeń. Szkolą się tu piloci przede wszystkim z British Airways, ale zdarzają się grupy z całego świata. Cena takiego symulatora to ok. 18 milionów euro.
Są to symulatory typu "full motion", czyli oddające wrażenie poruszania się samolotu. Można w nim zasymulować praktycznie każdą sytuację: boczny wiatr, lądowanie bez silników czy pożar w kokpicie.
My siadamy za sterami symulatora jednej z największych maszyn na świecie - boeinga B747-400. British Airways posiada miano największego użytkownika tego typu samolotów na świecie. Pierwszy Jumbo jet trafił do przewoźnika (ówczesnego BOAC) w kwietniu 1970 r., a przez flotę przewinęło się łącznie 101 takich maszyn. Obecnie British posiada we flocie 43 boeingi B747-400.
Redaktor Pasazer.com Piotr Bożyk zostaje kapitanem pierwszego "rejsu". Włącza silniki, światła, a jego pierwszym zadaniem jest wzbić samolot w powietrze. Startuje z lotniska Heathrow z pasa 27L. Oprogramowanie symulatora zawiera prawie wszystkie większe porty lotnicze na całym świecie, więc jest z czego wybierać.
Przed starem otrzymujemy ostatnie wskazówki, a także sugestie, jak należy hamować i utrzymać samolot w centralnej osi pasa.
Start wydaje się być prosty - klapy (zwiększające siłą nośną uchylne części skrzydła) na poziom 10, a przepustnica na 90 proc. mocy. Pierwszy oficer pilnuje prędkości, po przekroczeniu 140 węzłów słyszymy słynne V1 (to określenie prędkości, powyżej której nie można już przerwać startu), a następnie "rotate" - "unieś dziób". Kapitan unosi dziób na 20 stopni. Lecimy! Pierwszy oficer chowa podwozie.
Lecimy bez autopilota. By móc operować wolantem, trzeba dysponować niemałą siłą. Utrzymanie prędkości, kursu i wysokości to wcale nie takie banalne zadanie.
Na pokładzie wraz z nami "leci" prawdziwy, doświadczony pilot. Marc Krolikowski, pilot linii lotniczych Condor, udziela fachowych porad, a czasem zapewnia nam dodatkowe atrakcje, np. turbulencje.
Szybko przekonujemy się, że przy każdym manewrze samolot potrzebuje kilku sekund na reakcję. To naprawdę dużo, szczególnie w sytuacja kryzysowych, gdy liczy się każda chwila. Dlatego tak bardzo liczy się doświadczenie i umiejętność przewidywania. Trochę problemów sprawia nam trymowanie, czyli ustawianie dodatkowej klapki na sterze wysokości w odpowiednim położeniu, aby samolot trzymał zadaną wysokość (lub wznosił się czy opadał z odpowiednią prędkością) bez ingerencji pilota. Sterowanie tą klapką obywa się poprzez odpowiednie przyciski na wolancie.
Kiedy już oswoimy się z maszyną pora na najtrudniejsze zadanie - lądowanie.
Dla niedoświadczonych pilotów lądowanie nie jest najłatwiejszym zadaniem. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Sprzyjająca pogoda, światła PAPI (wskazujące położenie wobec ścieżki podejścia) i dobre rady naszego opiekuna pozwalają jednak bezpiecznie posadzić samolot na pasie 27L największego londyńskiego lotniska.
Wylądowaliśmy bezpiecznie w Londynie. Na chwilę poczuliśmy jak prawdziwi piloci wielkich maszyn pasażerskich. Tu naprawdę można spełnić swoje dziecięce marzenia. A wrażenia? Niesamowite. Nawet gdy trzeba za taką przyjemność zapłacić 2500 zł za godzinę lotu. To nie lada gratka dla prawdziwych miłośników latania oraz wszystkich tych, którzy od dziecka marzą o tym aby choć przez chwile poczuć się pilotem i mieć w swoich rękach władzę nad prawie 400-tonowym gigantem.
Przy okazji jeszcze raz przekonaliśmy się, że jump seat (czyli dodatkowy fotel w kokpicie np. dla obserwatora) nawet w symulatorze jest jednym z najlepszych miejsc podczas lotu.
Na koniec naszej wizyty w Cranebank zaglądamy także do miejsca, w którym szkoli się personel pokładowy BA. British Airways rozpoczęły inicjatywę Flight Safety Awareness Course - kurs został pierwotnie opracowany dla firm, które chcą aby ich pracownicy byli bezpieczni podczas podróży. Obecnie szkolenie to jest teraz dostępne dla każdego.
Wiedza jak przejąć kontrolę w przypadku zagrożenia i pokierować współpasażerów do ewakuacji zapewnia dodatkową pewność podczas latania. Kurs po prostu ma na celu zwiększenie zaufania poprzez zwiększenie świadomości pasażerów na temat procedur bezpieczeństwa.
Zwiedzając Cranebank możemy zobaczyć symulatory kabin B747 wraz z trapami ratunkowymi.
W Cranebank znajdują się także drzwi do każdego typu maszyn używanych we flocie BA.
Jump and slide, czyli "skacz i zjeżdżaj". Na pierwszy rzut ok wydaje się to świetną zabawą, jednak nie jest to takie proste.
W tle symulator ostatniej kabiny "full-motion" boeinga B737.
Na koniec odlatując z Heathrow możemy podziwiać prawdziwe Jumbo Jety startujące w dalekie rejsy. Nawet symulacja czasu spędzonego za sterami tego giganta pozostawia niesamowite wrażenie.
Piotr Bożyk
Fot. Piotr Bożyk aparatem Sony Polska
Materiał powstał we współpracy z linią British Airways.
This review was facilitated by British Airways.
Dla niedoświadczonych pilotów lądowanie nie jest najłatwiejszym zadaniem. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Sprzyjająca pogoda, światła PAPI (wskazujące położenie wobec ścieżki podejścia) i dobre rady naszego opiekuna pozwalają jednak bezpiecznie posadzić samolot na pasie 27L największego londyńskiego lotniska.
Wylądowaliśmy bezpiecznie w Londynie. Na chwilę poczuliśmy jak prawdziwi piloci wielkich maszyn pasażerskich. Tu naprawdę można spełnić swoje dziecięce marzenia. A wrażenia? Niesamowite. Nawet gdy trzeba za taką przyjemność zapłacić 2500 zł za godzinę lotu. To nie lada gratka dla prawdziwych miłośników latania oraz wszystkich tych, którzy od dziecka marzą o tym aby choć przez chwile poczuć się pilotem i mieć w swoich rękach władzę nad prawie 400-tonowym gigantem.
Przy okazji jeszcze raz przekonaliśmy się, że jump seat (czyli dodatkowy fotel w kokpicie np. dla obserwatora) nawet w symulatorze jest jednym z najlepszych miejsc podczas lotu.
Na koniec naszej wizyty w Cranebank zaglądamy także do miejsca, w którym szkoli się personel pokładowy BA. British Airways rozpoczęły inicjatywę Flight Safety Awareness Course - kurs został pierwotnie opracowany dla firm, które chcą aby ich pracownicy byli bezpieczni podczas podróży. Obecnie szkolenie to jest teraz dostępne dla każdego.
Wiedza jak przejąć kontrolę w przypadku zagrożenia i pokierować współpasażerów do ewakuacji zapewnia dodatkową pewność podczas latania. Kurs po prostu ma na celu zwiększenie zaufania poprzez zwiększenie świadomości pasażerów na temat procedur bezpieczeństwa.
Zwiedzając Cranebank możemy zobaczyć symulatory kabin B747 wraz z trapami ratunkowymi.
W Cranebank znajdują się także drzwi do każdego typu maszyn używanych we flocie BA.
Jump and slide, czyli "skacz i zjeżdżaj". Na pierwszy rzut ok wydaje się to świetną zabawą, jednak nie jest to takie proste.
W tle symulator ostatniej kabiny "full-motion" boeinga B737.
Na koniec odlatując z Heathrow możemy podziwiać prawdziwe Jumbo Jety startujące w dalekie rejsy. Nawet symulacja czasu spędzonego za sterami tego giganta pozostawia niesamowite wrażenie.
Piotr Bożyk
Fot. Piotr Bożyk aparatem Sony Polska
Materiał powstał we współpracy z linią British Airways.
This review was facilitated by British Airways.