Museum of Flight: Sto lat w godzinę

22 maja 2012 19:07
9 komentarzy
Reklama
Z pasa startowego lotniska Boeing Field w Seattle odlatują do docelowych baz niemal wszystkie samoloty tego producenta. W symbolicznym pożegnaniu z tym amerykańskim miastem każdy z najnowszych Dreamlinerów czy Jumbo Jetów przejeżdża kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie na początku XX wieku swój pierwszy hydroplan zmontował William Boeing.



"Czerwona Szopa" ("Red Barn"), czyli właśnie pierwsza "fabryka" Boeinga, to dziś jeden z eksponatów w Museum of Flight, muzeum lotu, w Seattle. Została do niego przeniesiona, bo oryginalnie znajdowała się przy położonej w odległości kilkuset metrów rzece Duwamish. Choć wygląda jak replika, to tylko kwestia dobrej konserwacji, bo jest to oryginalny budynek, w którym powstawały pierwsze Boeingi. 



Ale muzeum to znacznie więcej niż tylko historia powstania Boeinga, symbolu Seattle. To miejsce, gdzie grono pasjonatów lotnictwo zebrało oryginalne lub bardzo dokładnie zrekonstruowane eksponaty pokazujące rozwój awiacji przez jej ponad stuletnią historię. Od miejsca, gdzie powstawały pierwsze Boeingi i ich replik po osiągnięcia nowoczesnej technologii - Concorde'a, wahadłowiec kosmiczny czy Boeinga 747 -w Museum of Flight bez trudu można spędzić cały dzień. Wybór samolotów do opisania był niemal niemożliwy.



William Boeing, syn niemieckich imigrantów urodzony w Detroit, przybył do Seattle w 1903 r., by kontynuować rozpoczętą przez ojca działalność w przemyśle drzewnym. W 1914 r., zobaczywszy jeden z pierwszych hydroplanów, zdecydował, że jest w stanie zbudować lepszy. Już dwa lata później powstała firma zmieniła nazwę na Boeing Aircraft Company i podpisała pierwszy z wielu lukratywnych kontraktów z amerykańskim lotnictwem. "Red Barn", dziś najbardziej charakterystyczny punkt Museum of Flight, to właśnie miejsce, w którym powstawały pierwsze Boeingi - najpierw małe hydroplany, a później samoloty wojskowe i pocztowe. 



Dziś w "Red Barn" znajduje się wystawa poświęcona historii firmy Boeing. Dzięki wiernym kopiom maszyn zwiedzający mogą zobaczyć, jak powstawały pierwsze samoloty w firmie, która ostatecznie miała stać się największym producentem na świecie. Pierwsze samoloty Boeinga, które znajdują się w "Red Barn", to repliki, ale odwzorowane z niezwykłą dokładnością. Ówczesny proces nie ma nic wspólnego z opisywanymi w reportażu Pasazer.com współczesnymi fabrykami Boeinga



W Museum of Flight są też makiety jeszcze starszych samolotów. To przede wszystkim wisząca nad głównym holem muzeum repliki "Flyera" braci Wright, pierwszego samolotu, który odbył udany lot. Obok wiszą machiny zbudowane w oparciu o projekty Leonarda da Vinciego. Według wielu to właśnie pierwsze helikoptery czy wiatrakowce.



O ile "Red Barn" i znajdujące się nad wejściem makiety to dość naturalny punkt rozpoczęcia zwiedzania Museum of Flight, to potem nie jest już tak łatwo. Ba, nie jest łatwo nawet zdecydować, by rozpocząć od szopy Boeinga. Im mniej czasu mają zwiedzający, tym bardziej nerwowo próbują w jakiś sposób uporządkować zwiedzania.

Niektórzy mogą rozpocząć od "Skrzydła Odwagi Osobistej" ("Wing of Personal Courage"). To oszałamiająca, doskonale zaaranżowana wystawa samolotów z pierwszej i drugiej wojny światowej. Starsze są na piętrze, a nowsze na parterze - ale obydwie wystawy to nie tylko samoloty, ale też mundury, symulatory, filmy i tworząca nastrój scenografia.



Wśród samolotów z czasu pierwszej wojny światowej warto zwrócić uwagę np. na model Caproni Ca-20. Ta włoska konstrukcja z 1914 r. jest uważana za pierwszy samolot, który od początku był projektowany jako myśliwiec. Prezentowany w Seattle model to oryginalny pierwszy Ca-20. 



Nieopodal znajduje się rekonstrukcja jednego z najsłynniejszych samolotów z początku XX wieku - Curtiss JN-4D Jenny. Produkowany w Stanach Zjednoczonych jako samolot treningowy, był to najpopularniejszy model w tych latach - łącznie powstało niemal 11 tys. egzemplarzy. Niektóre wersje były wyposażone w karabin maszynowy, ale Curtiss Jenny nigdy nie brał udziału w walkach powietrznych. 



Równie słynny jest trójpłatowiec Fokker Dr.I. Na tej maszynie latał w trakcie pierwszej wojny światowej słynny as niemieckiego lotnictwa, Manfred von Richthofen, znany jako Czerwony Baron. Na świecie nie istnieje ani jeden oryginalny Dr.I, a reprodukcja w Museum of Flight jest jedną z najdokładniejszych.



Sopwith Snipe 7F.1 rozpoczął służbę pod koniec wojny, w 1918 r. Samolot miał jednak jeden z najmocniejszych silników (produkcji firmy Bentley) i w ciągu ostatniego roku walk zaskarbił sobie szacunek wielu pilotów.



Znajdujące się piętro niżej samoloty z drugiej wojny światowej są dla większości osób znacznie łatwiej rozpoznawalne. Curtiss P-40N Warhawk, amerykański myśliwiec z charakterystycznym malowaniem wyszczerzonych zębów, był jednym z najpopularniejszych modeli. Przez całą wojnę latało ich ponad 15 tys., ale egzemplarz znajdujący się dziś w Museum of Flight ma na koncie jedynie 60 godzin lotu.



Szczególnie bliski Polakom jest brytyjski Supermarine Spitfire Mk.IX. To na nich walczyli polscy lotnicy broniący Wielkiej Brytanii. Samolot miał jedne z najlepszych osiągów w locie w czasie drugiej wojny światowej.



Niemieckie lotnictwo reprezentuje maszyna, której walki ze Spitfire'ami były esencją powietrznej wojny w latach 40. Messerschmitt Bf-109E-3 jest rekordzistą pod względem liczby wyprodukowanych egzemplarzy - powstało ich ponad 33 tys. Mało znany jest fakt, że jeszcze kilkanaście lat po wojnie model Bf-109E-3 był używany przez... izraelskie siły powietrzne.



Nie brakuje również przedstawiciela lotnictwa radzieckiego. Na wystawie jest jeden z czterech istniejących oryginalnych Jakowlewów Jak-9U. 



Japońskie lotnictwo reprezentuje model Nakajima Ki-43-IIIa Hayabusa. Z kolei Goodyear FG-1D Corsair był jednym z pierwszych samolotów budowanych z myślą o lądowaniu na lotniskowcach - stąd składane skrzydła i wzmocnione podwozie.



Po wyjściu z sali samolotów wojskowych możemy udać się na przeciwległy skraj holu, do Wielkiej Galerii. Wystawione w niej samoloty nie są zgromadzone tematycznie. Wzrok przyciąga przede wszystkim stojący na środku Lockheed M-21 Blackbird. Używany w trakcie zimnej wojny jako samolot szpiegowski, M-21 pozostaje najszybszym i najwyżej latającym modelem w historii. Egzemplarz znajdujący się w Museum of Flight pochodzi z 1963 r.


Boeing 80A-1 to jeden z pierwszych samolotów zbudowanych z myślą o transporcie pasażerów. Przewoził 18 pasażerów, ale warunki nie przypominały dzisiejszych samolotów - było głośno, turbulentnie, a do środka czasem dostawały się spaliny. Produkcja trwała do lat 30. Widoczny w tle Douglas DC-3 (taki sam niedawno gościł w Polsce) był przełomowym samolotem, który tuż przed wybuchem wojny obsługiwał ponad 90% wszystkich lotów pasażerskich. 



Lockheed F-104 Starfighter był pierwszym amerykańskim odrzutowcem osiągającym prędkość Mach 2. Samoloty tego typu rozpoczęły służbę pod koniec lat 50. i uczestniczyły m.in. w wojnie w Wietnamie. Za F-104 podwieszone są m.in. Beech C-45H Expeditor, produkowany od 1937 do 1969 samolot używany np. do lotów medycznych; jeden z trzech eksperymentalnych Learjetów Lear Fan 2010 oraz Fairchild 24W, jeden z najpopularniejszych samolotów prywatnych w okresie międzywojennym.



W Wielkiej Galerii wystawione są nie tylko samoloty. Sikorsky HH-52 Seaguard przed 25 lat był podstawową maszyną na wyposażeniu amerykańskiej straży przybrzeżnej...



... a DG-505M Perlan Glider to szybowiec, w którym Steve Fossett i Einar Enevoldson ustanowili rekord wysokości w locie szybowcem, wznosząc się niemal 15,5 km nad argentyńską Patagonię. 



W tej części również nie brakuje samolotów wojskowych. McDonnell F-4C (F-110A) Phantom II (pierwszy plan) był podstawowym samolotem amerykańskiego lotnictwa w latach 60. Mikoyan-Gurevich MiG-21PFM (drugi plan, w barwach lotnictwa czechosłowackiego) był podstawowym myśliwcem bloku wschodniego w trakcie zimnej wojny. Northrop YF-5A Freedom Fighter (podwieszony) był lekki, zwrotny, ale umiarkowanie skutecznym w walce samolotem.



Prawdziwe perełki w Museum of Flight nie znajdują się jednak wewnątrz. Wielu zwiedzających rozpoczyna z wypiekami na twarzy właśnie od udania się do tzw. Airparku. By tam trafić trzeba przejść nad E Marginal Way S przeszkloną kładką, w której znajdują się tablice informacyjne na temat historii lotnictwa. Kładka, tzw. Memorial Bridge, prowadzi najpierw do sali, w której już wkrótce znajdzie się oryginalny, pełnowymiarowy symulator kokpitu i kabiny wahadłowca kosmicznego NASA. 



Sam Airpark to sześć ciasno ustawionych legendarnych samolotów. Najbardziej charakterystyczny z nich to Concorde - podarowany przez British Airways egzemplarz jest jednym z zaledwie czterech znajdujących się poza Europą. 



Do najszybszego samolotu pasażerskiego świata można wejść - łatwo wtedy zrozumieć, że choć podróż była szybka, to niski komfort podróży nie odpowiadał wysokiej cenie biletów.



Obok znajduje się były prezydencki samolot Air Force One. Na pokładzie specjalnie przystosowanego Boeinga 707 (VC-135B) podróżowali prezydenci Eisenhower, Kennedy, Johnson i Nixon. To również w nim odbyło się zaprzysiężenie Johnsona po zamachu na Kennedy'egp. 



Wnętrze samolotu, chronionego pleksi, wygląda dokładnie tak, jak w momencie wycofania samolotu z aktywnej służby w 1996 r.



Zaparkowany za Concordem Boeing 737-100 to pierwszy prototyp najmniejszej wersji najpopularniejszego wąskokadłubowego odrzutowca w historii pasażerskiego lotnictwa. Ten egzemplarz służył nie tylko do certyfikacji typu 737. NASA odkupiła samolot od Boeinga i wykorzystywała go m.in. do testów wirtualnego kokpitu - w trakcie lotu piloci kontrolowali maszynę siedząc w jej ogonie i nie mając widoku na zewnątrz.



W Airpark wystawione są również dwa inne modele Boeinga - 727-200 i 747-100. Obydwa są pozbawione skrzydeł. Ten pierwszy, trzysilnikowy model był poprzednikiem 737 z tytułem najlepiej sprzedającego się odrzutowca pasażerskiego. Z kolei znajdujący się w Seattle Jumbo Jet to pierwszy 747, który kiedykolwiek wzniósł się w powietrze.



W muzeum wystawiony jest także Lockheed 1049G Super Constellation, jeden z ostatnich tak popularnych samolotów o napędzie tłokowym...



... a także słynny samolot wojskowy Boeing WB-47E Stratojet. 



Museum of Flight to więcej niż tylko muzeum. To namacalna historia. Choć samoloty w nim wystawiane nie latają, łatwo poczuć się jak w ponadczasowym hangarze. Olbrzymia liczba oryginalnych maszyn oraz doskonałe rekonstrukcje innych; wiele samolotów o pierwszym numerze seryjnym; przełomowe projekty, które zmieniały dzieje lotnictwa - w tym w gruncie rzeczy niewielkim budynku na obrzeżach Seattle można łatwo prześledzić ponad sto lat historii. Ale żeby uważnie przyjrzeć się i docenić każdy z modeli, potrzeba co najmniej wielu - stu? - godzin. Projekt jest fascynujący tym bardziej, że w większości opiera się na pracy wolontariuszy, którzy z miłości do lotnictwa przez wiele godzin pieczołowicie restaurują stare samoloty i dbają o eksponaty.

Dominik Sipiński
fot. Dominik Sipiński

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
blava 2012-05-25 16:18   
blava - Profil blava
dzieki sauvi , ja generalnie USA omijalem szerokim lukiem ale ostatnio mi przeszlo wiec takie TIPY to dla mnie rewela .
sauvi 2012-05-25 11:59   
sauvi - Profil sauvi
blava: z LAS masz blizej do Pima Air Museum pod Tuscon, ktore tez jest fascynujace (ogladnij je okolice na Google Maps albo Google Earth !)
sauvi 2012-05-25 11:59   
sauvi - Profil sauvi
je oraz okolice, mialo byc
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy