Babimost musi poczekać
Reklama
Od połowy września polskie linie LOT miały wrócić na trasę Warszawa - Zielona Góra. Nie wróciły, bo podwykonawca nie ma certyfikatu.
Jeszcze 5 lipca LOT zapowiadał przywrócenie połączeń do Zielonej Góry i Łodzi oraz zwiększenie częstotliwości rejsów do Bydgoszczy i Katowic. Start zapowiadany był na połowę września, ale jednak żaden samolot tam nie wylądował.
Operacje miała wykonywać warszawska spółka Jet Air. Niestety, okazało się, że nie dopełniła dotąd formalności.
- Firma jest wciąż w trakcie zdobywania odpowiedniego certyfikatu. Audyt zaplanowany jest na 26 września. Jeśli wszystkie dokumenty i stan techniczny samolotów będą bez zarzutu, to firma powinna zakończyć procedurę w ciągu tygodnia - wyjaśnia Katarzyna Krasnodębska z biura prasowego Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
LOT przyznaje, że nie tylko pierwsze zapowiadane trasy, ale także kolejne ruszą z opóźnieniem.
- Jesteśmy w stanie uruchomić połączenia w ciągu dwóch tygodni od uzyskania certyfikatu przez Jet Air. Oznacza to, że także zapowiadane na 10 października loty do Łodzi czy Katowic nie ruszą w zapowiadanym terminie - mówi Paweł Klimiuk z biura prasowego LOT.
Narodowy przewoźnik nie zapełniał w przeszłości swoich samolotów na zawieszonych trasach. Wybrał więc Jet Air, który wprowadzi na trasy mniejsze, bo 19-osobowe, maszyny typu Jetstream.
Udział w przedsięwzięciu mają także samorządy, które wykupują pewną liczbę miejsc. Port w Zielonej Górze czeka na jedyne regularne połączenie, które miała wykonywać pierwsza z maszyn Jet Air.
- Jesteśmy przygotowani do obsługi tych lotów i jestem przekonany, że chętnych na latanie do Warszawy nie zabraknie - zapewnia Ryszard Dobrowolski, dyrektor Portu Lotniczego w Zielonej Górze.
Jeszcze 5 lipca LOT zapowiadał przywrócenie połączeń do Zielonej Góry i Łodzi oraz zwiększenie częstotliwości rejsów do Bydgoszczy i Katowic. Start zapowiadany był na połowę września, ale jednak żaden samolot tam nie wylądował.
Operacje miała wykonywać warszawska spółka Jet Air. Niestety, okazało się, że nie dopełniła dotąd formalności.
- Firma jest wciąż w trakcie zdobywania odpowiedniego certyfikatu. Audyt zaplanowany jest na 26 września. Jeśli wszystkie dokumenty i stan techniczny samolotów będą bez zarzutu, to firma powinna zakończyć procedurę w ciągu tygodnia - wyjaśnia Katarzyna Krasnodębska z biura prasowego Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
LOT przyznaje, że nie tylko pierwsze zapowiadane trasy, ale także kolejne ruszą z opóźnieniem.
- Jesteśmy w stanie uruchomić połączenia w ciągu dwóch tygodni od uzyskania certyfikatu przez Jet Air. Oznacza to, że także zapowiadane na 10 października loty do Łodzi czy Katowic nie ruszą w zapowiadanym terminie - mówi Paweł Klimiuk z biura prasowego LOT.
Narodowy przewoźnik nie zapełniał w przeszłości swoich samolotów na zawieszonych trasach. Wybrał więc Jet Air, który wprowadzi na trasy mniejsze, bo 19-osobowe, maszyny typu Jetstream.
Udział w przedsięwzięciu mają także samorządy, które wykupują pewną liczbę miejsc. Port w Zielonej Górze czeka na jedyne regularne połączenie, które miała wykonywać pierwsza z maszyn Jet Air.
- Jesteśmy przygotowani do obsługi tych lotów i jestem przekonany, że chętnych na latanie do Warszawy nie zabraknie - zapewnia Ryszard Dobrowolski, dyrektor Portu Lotniczego w Zielonej Górze.